IX Michael
To była jej jaskinia, jej azyl, jej kryjówka. Nie przestąpił
progu tego lokalu od czasu, gdy Marge, ta ruda wiedźma, pogoniła go miotłą. Od
tego incydentu knajpka Marge stała się jednym z niewielu miejsc, w których
Elizabeth mogła czuć się bezpiecznie. Nie było to jakieś szczególne miejsce.
Ot, przyjemny lokal z pomarańczowymi obrusami na blatach. Stoliki pod ścianami
pooddzielane były rattanowymi przegródkami zapewniającymi odrobinę intymności,
z której korzystały w szczególności młode pary.
Wszedł
z szerokim uśmiechem na twarzy. Charles stał przy barze i rozmawiał z czarnowłosą
dziewczyną, która zajęta była składaniem serwetek. Była chyba kelnerką, skoro
miała takie zajęcie. Miało to dobrą stronę – gdyby spodobała się Charlesowi,
nie miałby najmniejszego problemu z odnalezieniem jej. Na studiach Charles miał
opinię łamacza niewieścich serc. Zgrywał poważnego i niedostępnego, a to był
lep na wszystkie dziewczyny. Po ukończeniu studiów coś się popsuło. Charles
nadal był poważny i niedostępny, ale kobiety przestały go interesować. Dobrze
było widzieć, jak flirtuje z dziewczyną składającą serwetki, nawet jeśli
wydawała się być niezainteresowana.
Pojawienie się Michaela sprawiło, że przerwała na chwilę
swoją pracę. Sprawiała wrażenie, jakby odrobinę ją zamurowało. Michael był
przyzwyczajony do tego, że takie wrażenie wywiera na kobietach. Z sali
przywołała ich Marge, wskazując stolik. Charles nawet słowem się nie pożegnał z
dziewczyną.
- W sumie była całkiem niezła – powiedział Michael, gdy szli
do stolika. Nie doczekał się żadnej reakcji ze strony przyjaciela.
Marge
zaproponowała im stolik w kącie, przy którym mogło usiąść około sześciu osób,
jednak wyglądało na to, że Charles lubił ten stolik. Zapewne było to jego stałe
miejsce. Na ścianie wisiała ramka z jakimś dyplomem. Tak, to musiało być
szczególne miejsce.
- Kim jest Elizabeth Swallowtail? – spytał, odczytawszy
nazwisko z dyplomu. – Tytuł doktora, nieźle.
Charles
skrył się za kartą z daniami. Był to oczywiście tylko wybieg. Skoro bywał tu na
tyle często, że miał swoje stałe miejsce, musiał znać dobrze dania Marge. Skoro
w tym szczególnym miejscu wisiał dyplom, Charles na pewno znał osobę, do której
należał. Zaskakujące było to, że tym zachowaniem sprawił, że Michael nieco się
zaniepokoił. Kiedyś otrzymałby odpowiedź natychmiast.
- Charlie, nie podoba mi się to, że milczysz – powiedział
ostro, siadając. – Zarumieniłeś się, czy mi się tylko wydaje?
Przyszła
Marge, by wziąć zamówienie. Michael zdał się w tej sprawie na przyjaciela.
Obserwował go przez cały czas. Marge zabrała karty i Charles nie mógł się już
dłużej za nimi kryć. W jego spojrzeniu było coś nieokreślonego.
- Więc kim jest ta Swallowtail? – Podjął próbę wskrzeszenia
konwersacji. Miała ona wyglądać zupełnie inaczej.
- To Elizabeth – wydusił z siebie Charles.
- Przeczytałem to, więc już wiem.
- Nie rozumiesz. To ELIZABETH.
Nagle wszystko znalazło się na swoim miejscu. Ten lokal był
kryjówką Elizabeth. Jedynym miejscem, w którym mogła się schować, w którym
mogła być doceniona. Charles kiedyś bąknął, że czasem spotyka się z Randym,
wujem Elizabeth, ale wtedy nie wydało mu się to istotne. Na pewno siadali razem
przy tym stoliku, co by tłumaczyło pojawienie się dyplomu akurat w tym miejscu.
Jednak
na dyplomie nie widniało nazwisko Blackwood. Zapamiętał Elizabeth jako bojaźliwą
dziewczynę, która za wszelką cenę starała się go unikać, która chciała być
niewidzialna. Miała wiele problemów ze swoją osobowością, zatem zakrawało na
cud jej zamążpójście i wynikająca z tego zmiana nazwiska. A do tego tytuł
doktorski. Coś się jej w życiu udało. Gdy wyjechała do Stanów, sądził, że
będzie pracować tam w charakterze sprzątaczki, opcjonalnie opiekunki do dzieci.
Nigdy by się nie spodziewał, że dostanie się na Harvard. Nagle zdał sobie
sprawę, że tak niewiele o niej wie.
- Mam nadzieję, że dobrze jej tam w Stanach – rzucił
obojętnie. – Tylko pogratulować zamążpójścia.
- Nie wyszła za mąż – odparł Charles. W międzyczasie
przyszło ich zamówienie, ale Michael nie zwracał teraz uwagi na jedzenie.
- A nazwisko?
- Zmieniła je.
- To głupie.
- Z jej punktu widzenia na pewno nie było to głupie.
- Wyrzekła się swojej rodziny.
- Myślę, że po prostu nie chciała mieć nic wspólnego z tobą.
Charles
to powiedział. Naprawdę rzadko pozwalał sobie na przemyślenia, które źle świadczyłyby
o Michaelu. Gdy ten przyjął nazwisko Blackwood, Martin i Violet, rodzice
Elizabeth byli wniebowzięci. Dla niej samej był to szczyt upokorzenia. Teraz
była kojarzona z Michaelem, który dla niewtajemniczonych był jej bratem, a może
nawet mężem.
- Jeszcze jakieś rewelacje?
- Wróciła.
Momentalnie przeszła mu ochota na jedzenie. Elizabeth zawsze
się chowała, zawsze uciekała. Choćby do Stanów. Jej powrót musiał być znakiem
diametralnych zmian, które mogły źle się skończyć dla Michaela. Jej powrót musiał
być przyczyną dziwnego zachowania Charlesa.
- Jak mniemam, miałeś już z nią przyjemność – zaryzykował
stwierdzenie. Jego przyjaciel lekko się skrzywił.
- Nie powiem, by była to przyjemność – mruknął Charles.
- Och, to może być ciekawe. Jak to się stało, że przed tobą
nie zwiała?
- Ależ zrobiła to. Poszedłem do Randy’ego po samochód, bo mu
go pożyczyłem. Otworzyła Elizabeth, po czym zatrzasnęła mi drzwi przed nosem i
uciekła do wuja.
Roześmiał
się. Nie wszystko było jeszcze stracone – Elizabeth nadal była mało racjonalna.
- Śmieszy cię to? – zdumiał się Charles.
- Domyślam się, jaką musiałeś mieć wtedy minę! Ale czego
właściwie się po niej spodziewałeś? Że padnie ci w ramiona i powie, jak bardzo
tęskniła?
- Kompletnie mnie wtedy zamurowało.
- Z tego wnoszę, że nic a nic się nie zmieniła. Pewnie nadal
się nas boi i będzie unikać jak ognia. A szkoda, bo wypytałbym ją o kilka
rzeczy.
Widział, jak Charles unosi brwi. Ton jego głosu nie
wskazywał na żadną ukrytą złośliwość. Szczerze się interesował losem Elizabeth
po tym, jak wyjechała. Ot, zwykła ludzka ciekawość. Miało to zmylić Charlesa,
który chyba rozgotował się na papkę w tej knajpie, skoro tak uczuciowo
podchodził do sprawy Elizabeth. Michael miał w zwyczaju uparcie dążyć do celu i
nigdy nie odpuszczał. Nawet jeśli cel na jakiś czas uciekł za granicę.
Komentarze
Prześlij komentarz