CCII Charles
Charles
załomotał do drzwi rezydencji. Zwykle były otwarte i tylko obcy musieli wykazać
się wystarczającą kurtuazją, żeby zapukać i poczekać z cierpliwością na
służącego. Charles nie był jednak obcy, więc miał prawo wchodzić jak do siebie,
a najczęściej i tak korzystał z bocznych drzwi ulokowanych w pobliżu ogrodu.
Zatrzymywał się na krótką rozmowę z lady Dashwood, która o każdej porze
roku gmerała w grządkach, coś grabiła lub przycinała.
Gabinet
lorda nie był jego głównym celem. Od jakiegoś czasu zmierzał na górę, by
przeprowadzić sesję z Kitty. Dopiero potem rozglądał się za innymi domownikami.
Kitty jednak coraz częściej była nieobecna w rezydencji, o czym dowiadywał się,
będąc już na miejscu. Raz tylko udało się Julii zarejestrować fakt wyjścia
Kitty, połączyć kilka wątków, włamać się do tajnych archiwów i wyłuskać numer
telefonu do Charlesa.
Tego dnia
zaszedł do biblioteki z nadzieją, że zastanie w niej właśnie Julię, wielką
miłośniczkę książek. Ku swemu zdziwieniu zastał tam jednak wilczarza i Jamesa
zatopionego w lekturze. James podskoczył w fotelu, gdy ujrzał Charlesa, po czym
rzucił książkę na stół, jakby była czymś ohydnym. Charles podszedł do stołu i
obrócił książkę, by móc ujrzeć jej tytuł.
- Ciekawa
lektura – rzekł głosem lekko podszytym sarkazmem. Znał jedną smutną osobę,
która była fanką „Dumy i uprzedzenia”. Taka lektura jednak nigdy nie podziałała
na nią pocieszająco. Charles głowił się nad znalezieniem cudownej terapii,
lecz z każdą sesją nabierał przekonania, że owa osoba potrzebowała pomocy
innego specjalisty. Otrząsnął się jednak z tych rozmyślań, nie był już w pracy.
- Piśnij
tylko słowo, a wybiję ci zęby – syknął James, patrząc na niego spode łba.
- To
tak traktujesz przyjaciela? – odparł Charles, udając oburzenie. – Poczekaj
tylko, powiem twojemu ojcu...
- Powiesz
mi co? – spytał Henry, a raczej jego głowa, która znienacka pojawiła się w
drzwiach.
- Że
twój syn jest strasznym gburem, ot co – rzekł Darcy, krzywo się
uśmiechając.
- Gburem?
Nic mi na ten temat nie wiadomo, a znam go od urodzenia – sarknął lord.
- Miło,
że się do mnie przyznajesz – sarknął w odpowiedzi James.
- Może
jest nieco szorstki w obyciu, ale czy jest gburem? Na pewno mniejszym niż
zazwyczaj.
- A co
to się stało naszemu Jamesowi? – zdumiał się Charles.
- Chyba
dobrze obaj wiemy, co się stało. A może raczej, kto się stał.
Henry
zniknął równie niespodziewanie, jak się pojawił, pozostawiając syna, który
zmieniał się w pomidora.
- Czyżby coś
zaszło między tobą a Julią? – spytał ostrożnie Charles, a James momentalnie się
zjeżył.
-
Znaleźlibyście sobie inne tematy! – syknął, wbijając paznokcie w fotel.
- Może
opowiesz mi, jak było na pokazie koni u Carringtonów? Ramsey na pewno był
bardzo miły dla Julii, skoro osobiście ją zaprosił.
- Charles,
ostrzegam cię…
- To ja cię
ostrzegam. Grace o niczym nie może wiedzieć.
- Masz mnie
za debila? Sądzisz, że będę chodził i rozpowiadał wszystkim o tym, co czuję do
Julii?
- Cóż,
właśnie powiedziałeś, że coś do niej czujesz – zauważył Charles. Usiadł
naprzeciwko Jamesa i dokładnie mu się przyjrzał.
James miał
podkrążone oczy, jakby ostatnimi czasy źle sypiał. Najmniejsza choćby wzmianka
o Julii sprawiała, że James się spinał i pragnął jak najszybciej zmienić temat.
Lecz w końcu musiał stawić czoła faktom, a fakty były takie, że Julia nie była
dla niego już tylko przyjaciółką. W jakiś sposób zdołała pokonać widmo Ann i wzbudzić
w Jamesie uczucia, o których pragnął dotychczas zapomnieć. Wszystko to
sprawiło, że James chodził rozmarzony i źle przeżywał każdy dzień nieobecności
Julii w rezydencji. Krótko po pokazie u Carringtonów dziewczyna wyjechała na
konferencję do Cambridge i nie odzywała się ani słowem. Ktoś mógłby pomyśleć,
że unikała Jamesa.
- Nikomu ani
słowa – wycedził James. – Ściany mają uszy.
- Czy ona o
tym wie? – spytał Charles z zaciekawieniem.
- Nie
klęknąłem przed nią na kolana i nie wyznałem jej mojej żarliwej miłości –
sarknął James. Uciekał się do cierpkiego poczucia humoru w odruchu obronnym.
- Do czego
zatem doszło? I dlaczego, u licha, czytasz „Dumę i uprzedzenie”?
- To
ostatnia książka, jaką czytała Julia – powiedział zawstydzony James. –
Poszerzam moje horyzonty, by mieć o czym z nią rozmawiać.
Charles
powstrzymał uśmiech, by nie sprowokować kolejnego wybuchu Jamesa.
- Julia wie
już o mnie wszystko. – James przymknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył, nie
był już tym samym Jamesem. Wyglądał na starszego i bardziej zmęczonego. –
Powiedziałem jej prawdę o Ann.
- A nie
miałeś nigdy zamiaru wyjawić jej tego wszystkiego?
- Ramsey
mnie sprowokował. Gdy sobie pomyślę, jak się do niej przystawiał…
- Ach,
poczułeś ukłucie zazdrości! To takie…
-
Niedojrzałe, co? Sam nie wiem, dlaczego zachowuję się jak kretyn. Julia na
pewno nie chciałaby takiego kretyna.
- Nie wolno
ci tego zakładać. Nie możesz podejmować decyzji za nią. Powinna sama
zdecydować.
- Ta
niepewność mnie męczy.
- Ponieważ
chciałbyś mieć wszystko podane na tacy. James, żadna dziewczyna nie powie ci
tak po prostu, że cię kocha. A już na pewno nie Julia.
- Charles
Darcy i Psychoanaliza Julii Middleton – rzucił młody Dashwood, wiercąc się w
fotelu.
- Śmiej się,
śmiej – Charles pogroził mu palcem. – Życie to nie kiczowate scenki rodem z
kiepskiego romansu. Czasem pewne kwestie są umowne, a czasem trzeba się
nawyginać. A tak naprawdę to trzeba bardzo uważać, by kogoś nie zranić,
świadomie czy nieświadomie.
James nagle
sflaczał i zapadł się w fotelu.
- Wiesz, co
mam na myśli, prawda? – James niechętnie pokiwał głową.
- Kompletnie
nie mam pojęcia, jak to ugryźć – westchnął po chwili nieznośnego milczenia. –
Nie chcę wyjść na jakiegoś desperata czy coś… A mój ojciec…
- A twój
ojciec to co? Nowoczesna zasłona dymna? Nie zwalaj wszystkiego na ojca, on nie
ma nic do gadania.
- Wsłuchaj
się w szept swego serca, James – sarknął młody Dashwood. – Ono ci powie, czego
pragniesz…
- Wow,
straszny z ciebie dupek, Jamesie Dashwood – powiedziała Julia, wszedłszy do
biblioteki. Pod pachą ściskała plik naukowych pisemek. Lubiła przywozić
przeróżne suweniry z konferencji, zupełnie jak Elizabeth.
- Jak długo
nas podsłuchujesz? – spytał James słabym głosem. Sama myśl, że mogła usłyszeć
jego wyznanie, przyprawiała go o palpitacje.
- Hej,
dopiero przyjechałam – obruszyła się Julia. – Powinieneś docenić, że chciałam
się z tobą przywitać jako pierwszym.
Julia rzucił
pisemka na stół i w tym samym momencie dojrzała książkę Jane Austen.
- Nie musisz
się zmuszać, jeśli ci się nie podoba – stwierdziła, przyglądając się uważnie
Jamesowi.
- To nie
tak, że mi się nie podoba… - jęknął James. – Ja po prostu…
Charles
zatrząsnął się, tłumiąc śmiech. James spiorunował go wzrokiem.
- Rozumiem,
to nie twój typ literatury. Swoją drogą, Charles, widziałam twoją żonę na
konferencji.
-
Przywitałaś się? – James odetchnął z ulgą, gdy Charles przejął ciężar rozmowy.
- Miałam
podejść i powiedzieć: „Witam, jestem Julia, znam pani męża”? – Julia puknęła
się palcem w czoło. – Poza tym tam było mnóstwo ludzi.
- Skoro
Julia już jest w domu – powiedział James – to czy Elizabeth też nie wróciła?
Z jednej
strony James sprawiał wrażenie, jakby chciał pogonić Charlesa. Z drugiej strony
Charles nie mógł nie dostrzec tego szczególnego nacisku na słowo „dom” w
wypowiedzi Jamesa.
-
Wspomniała, że zostanie dłużej w Cambridge – odparł Charles – chciała pomóc
Randy’emu w pakowaniu.
Julia
uznała, że nie będzie przeszkadzać mężczyznom w poważnych rozmowach i
dyskretnie się wycofała. James znów zapadł się w fotelu.
- James,
jeśli miałbym ci coś poradzić w tej skomplikowanej kwestii – rzekł Darcy
poważnym tonem, podnosząc się ze swojego miejsca – po prostu bądź sobą. Jak
dotąd byłeś i zdołała cię zaakceptować.
- Nie wiem
już, kim jestem. – Te słowa brzmiały wyjątkowo dziwnie w ustach młodego
Dashwooda.
Gdy był
zakochany w Ann, nigdy nie nawiedzały go takie przemyślenia. To Julia Middleton
zmusiła Jamesa Dashwooda do refleksji nad sobą samym. To miała być
najcenniejsza lekcja w życiu młodego człowieka, który ostatecznie dojrzewał i poznawał
niezbadane dotąd aspekty swojego jestestwa.
- Przypomnij
sobie, kto taki sprowadził Julię do rezydencji, kim był tamten James i po
prostu nim bądź. Wydaje mi się, że takiego ciebie lubi najbardziej.
Komentarze
Prześlij komentarz