CLXVIII James


Grace wpadła w panikę. Gdy odwiedziła pokój Kitty, drzwi były otwarte, a jej samej nie było. Rzecz jasna na pierwszy ogień poszedł James, jakby miał wiedzieć, gdzie wcięło jego kuzynkę. James podejrzewał, że Kitty najzwyczajniej w świecie miała dość niewoli, bo inaczej nie potrafił tego nazwać. Być może znajdzie ją w bibliotece lub w oranżerii wciśniętą w najciemniejszy kąt.
              
James współczuł Kitty straty rodziny. Henry był bratem jej ojca i to na jego barkach spoczęła odpowiedzialność za bratanicę. Kitty nie zniosła zbyt dobrze wieści o śmierci rodziców, zamknęła się w sobie i w niczym nie przypominała już nieco niezdarnej, ale zawsze wesołej dziewczyny. Z braku lepszych pomysłów, wydał milczącą zgodę na zniewolenie Kitty w najbardziej odseparowanym pokoju w rezydencji.
              
Jego kuzynki nie było jednak w bibliotece, nie było jej w oranżerii. Babcia zaoferowała, że Fifi i Fiora mogą wytropić dziewczynę, lecz James szczerze powątpiewał w umiejętności tropienia wygłaskanych pudlic. Intuicja podpowiadała Jamesowi, by zaangażował w poszukiwania Julię, lecz musiałby za dużo tłumaczyć. Poza tym należał się jej sen. Spotkanie z Ramseyem na pewno ją nieco zużyło.

- Nie mam pojęcia, gdzie ona jest – powiedział po raz kolejny znudzonym głosem, gdy Grace po raz kolejny zadała mu to samo irytujące pytanie.
              
Henry wynurzył się z gabinetu. Był już pod krawatem, jakby wcale nie spał. Gdyby nie to, że był ładnie uczesany i porządnie wyprasowany, można by domniemywać, że się nie kładł. Uniósł brwi, widząc pospolite ruszenie w piżamach i szlafrokach.
- Kitty gdzieś zniknęła – powiedziała Grace, nim jeszcze zdołał zadać pytanie.
- Jak to: zniknęła? – Lord zaniepokoił się.
- Nie ma jej w pokoju!
- Może po prostu wyskoczyła przez okno… - zasugerowała Larissa zaspanym głosem. Henry posłał jej nieprzychylne spojrzenie.
              
James miał przemożną ochotę wyrzucić przez okno Larissę.
- I nigdzie jej nie ma? – spytał lord. – Kto ostatni widział Kitty?
- Zaniosłam jej kolację… - powiedziała Grace. James poczuł, że popełnili ogromny błąd powierzając jej opiekę nad dziewczyną. – Nie wiem jednak, co takiego mogła zrobić, gdy poszłam spać…
- Może Julia gdzieś ją widziała – zasugerował Henry.
- Julia nawet nie wie o jej istnieniu – odparł James. Nagle ten fakt zaciążył mu na sercu. Zdał sobie sprawę, że nie był z nią do końca szczery. Wyspowiadał się ze swojej największej życiowej porażki, lecz ani słowem nie wspomniał o kuzynce, która straciła rodziców i obecnie znajdowała się na łasce lorda Dashwooda.
              
Próbowali dojść do czegoś w salonie, gdy nagle usłyszeli przytłumiony śmiech. Musiał dochodzić z niższego poziomu rezydencji. James wyróżnił w nim dwie nuty i obydwie brzmiały znajomo.
- Co to było? – spytała zdumiona Grace, nie wierząc własnym uszom.
- To chyba dobiegło z kuchni… - rzucił Henry, po czym, nie czekając na odpowiedź innych, ruszył w kierunku rzeczonego pomieszczenia. James pobiegł za nim.
              
Musieli zejść po schodach. Drzwi od kuchni nie były zamknięte. Gdy weszli, zastali dwie dziewczyny chichoczące nad telefonem.
- Och, cześć! – zawołała Kitty, gwałtownie podnosząc głowę. – Wybacz, zjadłyśmy już wszystkie naleśniki. Ale Julia może wam dorobić, jest w tym naprawdę niezła!
              
Julia zerwała się z miejsca. Widać było, że się przestraszyła. Zapewne obawiała się reakcji lorda na to, że tak swobodnie dysponowała jego własną kuchnią. Jej wzrok powędrował jednak do Grace, która wręcz gotowała się ze złości.
- Co tu się najlepszego wyprawia! – zawołała kobieta, chwytając się pod boki. Kitty nagle zesztywniała. – Cały ranek cię szukam!
- To nie… - zaczęła dziewczyna, lecz Grace jej przerwała.
- Powinnaś siedzieć w swoim pokoju. Pójdziesz tam teraz i przemyślisz swoje zachowanie.
- Z całym szacunkiem, ale to nie jest rozwiązanie jakiegokolwiek problemu – wtrąciła Julia, zaciskając dłonie w pięści.
- Ciebie nikt nie pytał o zdanie. Nie powinno cię tu być.
- W takim razie wyjdziemy – powiedział James, wyprowadzając Julię z kuchni.
- Czy to są jakieś jaja? – syknęła Julia, gdy znaleźli się na korytarzu. Henry lekko się spłoszył.
- Pamiętaj, do kogo mówisz – upomniała ją Grace.
- Och, doskonale wiem, do kogo mówię – odcięła się Julia. – Wiecie co? Sami sobie rozwiązujcie swoje problemy.
              
Rzuciła Henry’emu spojrzenie pełne pogardy, po czym pognała do swojego pokoju. Lord Dashwood westchnął ciężko i poczłapał do swojego gabinetu. Cokolwiek sobie zaplanował na ten dzień, właśnie odeszło w zapomnienie. Lord czasem miał swoje dołki i właśnie wpadł w jeden z nich. James poszedł za nim, lecz Grace była od niego szybsza.

- Musisz się pozbyć tej dziewczyny – rzuciła głosem pełnym wyrzutu. – Widziałeś, jak cię traktuje? Jak do ciebie mówi?
- Zostawcie mnie – mruknął Henry, machając dłonią. W jego głosie było coś, co kazało Grace natychmiast się wycofać, ciągnąć ze sobą Larissę. – Nie, nie, ty zostajesz – powiedział lord, gdy James chciał zostawić go w spokoju.
              
James zamknął ostrożnie drzwi, spodziewając się wybuchu.
- Kolejny raz zawiodłem – rzekł lord, po czym opadł ciężko na fotel za biurkiem. Pomasował skronie, przymykając oczy. – Powinienem był zawołać Charlesa.
- Mówiłem ci to od początku – powiedział James, krzyżując ręce na piersi.
- Teraz jest już za późno?
- Nigdy nie jest za późno.
- Myślisz, że popełniłem błąd, pozwalając Julii tu zamieszkać? Wywróciła wszystko do góry nogami. Grace ciosa mi kołki na głowie…
- To, że pewne rzeczy się zmieniły, nie oznacza, że wcześniej było dobrze. Szczerze powiedziawszy, miałem dość patrzenia, jak Grace układa ci życie. Słyszałeś, jak Kitty się śmiała? W końcu znalazła z kimś wspólny język, na chwilę wyrwała się ze swojego więzienia…
- Julia na pewno sądzi, że jestem okropnym człowiekiem…
- Od kiedy tak się przejmujesz opiniami innych ludzi?
- Sam nie wiem, od kiedy.
              
Henry zamyślił się na chwilę. James rzadko miał sposobność widzieć go zamyślonego w jego własnym gabinecie. Zwykle była to nienaruszalna świątynia. Czy czekał, aż James powie coś konstruktywnego? Zaproponuje wyjście z sytuacji? Pójdzie do Julii wyjaśnić całą sytuację?
              
Obawiał się rozmowy z Julią. Ich znajomość znalazła się na takim etapie, że gotował była cisnąć w niego jedną ze swoich uczonych ksiąg. James nie znał za dobrze wkurzonej, a wkurzona na pewno była, Julii. Nie wiedział, jak się zachować, by ją uspokoić. Wolał zatem, by poważną rozmowę przeprowadził jego ojciec, przy nim na pewno powstrzyma się od brutalnych aktów. Poza tym to wszystko była wina lorda Dashwooda.

Komentarze

Popularne posty