LIII Elizabeth
Charles
borykał się z jakimś problemem, świadczyło o tym jego rozdrażnienie oraz
huśtawka nastrojów. Konflikt spalał go od środka i stąd brało się jego dziwne
zachowanie. Charles należał do typu nerwowego, podczas gdy ona zamykała się w
sobie i zamieniała się w typ milczący. Milcząca jak głaz.
Wszystko
było takie skomplikowane, obydwoje mieli swoje tajemnice i niekoniecznie
chcieli się nimi dzielić z innymi. Nawet Randy nie wiedział, co stało się
między Charlesem i Michaelem, że doszło do rozluźnienia ich stosunków.
Najważniejsze było to, że Charles już nie był zależny od Michaela, w końcu
posiadał własną wolę i mógł robić z niej dobry użytek.
- Charles,
jesteś zazdrosny? – Chyba gorzej już być nie mogło, dlaczego zatem nie
przekroczyć pewnej linii?
- Z jakiego
powodu? – spytał zaskoczony, bawiąc się breloczkiem od kluczyków.
- Biorąc pod
uwagę moc twojego wybuchu w nawiązaniu do babci Darcy...
- Ach, to...
Biorąc pod uwagę sympatię twego wuja względem mojej osoby...
- Chyba
jesteśmy kwita.
Nie
potrafiła się na niego gniewać. Nigdy nie potrafiła. Mimo że w przeszłości
przestawał z Michaelem, jego obowiązywały nieco inne zasady, o których
oczywiście nie mógł wiedzieć. Jakaś część niej ciągle miała nadzieję, że
Charles się ocknie, co niestety nigdy nie nastąpiło.
Samochód
nagle odpalił i Charles ruszył z piskiem opon.
- Widzisz?
Wszystko twoja wina – rzucił Charles radośnie, dodając jeszcze więcej gazu.
- Popatrz
tylko, zepsułam ci samochód – sarknęła, zapinając pas. – I co teraz? Powinieneś
był skręcić w lewo…
- Wiem, że
wolałabyś teraz zaszyć się w domu z książką… Co powiesz na małą wycieczkę?
- Nie masz
już dość szalonych podróży?
- Tych nigdy
za wiele. Zatem jak będzie?
- Charles,
przed chwilą miałeś problem z odpaleniem samochodu. Jeśli wywieziesz nas na
jakieś odludzie… Poza tym jutro idę do pracy.
- Jak kilka
milionów ludzi w tym kraju. Nie martw się, zdążymy pojechać na wybrzeże i
wrócić, by jeszcze się ogarnąć przed pracą.
- Jasne, po
co nam sen?
Na co sen
tym, którzy od dawna są martwi w środku? Prawda była taka, że Elizabeth od
dłuższego czasu miała problem ze snem. Ciężko jej było zasnąć, a gdy zasypiała,
męczyły ją koszmary, które sprawiały, że lepiej było jak najdłużej zachować
przytomność umysłu.
Nie
napotkawszy ostrego sprzeciwu z jej strony, Charles wyjechał z miasta w tylko
sobie znanym kierunku. Jeśli dobrze odczytywała tablice przy drodze, rzeczywiście
kierował się na wybrzeże.
- Lubię, gdy
jesteś taka milcząca – stwierdził Charles żartobliwie. – Harriett natomiast
usta się nie zamykają. Nigdy tego u niej nie lubiłem.
- Dość długo
byliście parą – zauważyła Elizabeth, przyglądając się Wrightowi. Zdała sobie
sprawę, że tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą. Nie znają swoich upodobań,
antypatii, odpowiedzi na najprostsze pytania. Ich znajomość nie miała zbyt
solidnych fundamentów, Charles również to dostrzegał. Dlatego stał się bardziej
skory do zwierzeń.
- Uważam, że
zbyt długo. Z perspektywy czasu stwierdzam, że nie był to dobry związek.
- Byłeś
jeszcze zbyt młody, by to zauważyć.
- Zbyt młody
i zbyt głupi. Nie jestem dumny z rzeczy, które wtedy robiłem. Potraktowałem
Harriett może nieco zbyt obcesowo, nie zachowałem się po dżentelmeńsku, lecz
prawda jest taka, że solidnie mnie wystraszyła.
- Rany, czym
takim mogła cię wystraszyć?
- Elizabeth,
dopiero wszedłem w dorosłość, a ona już zaplanowała naszą przyszłość na dziesięć
lat do przodu!
- Dom na
przedmieściu, trójka dzieci i ślub, jakiego świat nie widział?
- Coś w tym
guście…
- A przecież
młody Charles Wright miał świat u swoich stóp!
- Harriett
nie mogła zrozumieć, że jest jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek deklaracje. Powiedziałem
jej, że teraz nadszedł czas na studia, na wyjazdy, na szukanie celu w życiu,
bowiem takowego jeszcze nie miałem, na wszystkie te rzeczy, które robi się,
skończywszy szkołę.
- I co? Odnalazłeś
swój cel w życiu? – sarknęła Elizabeth. Sama nie była pewna, czy i ona
jakikolwiek posiadała. Cel był czymś, do czego się dążyło, stanowił siłę
napędową życia.
Co napędzało
jej życie? Co sprawiało, że każdego dnia wstawała z łóżka i robiła to, co
robiła? Pewne rzeczy robiła dla Randy’ego. Zatrzymał ją na świecie, gdy
wybierała się na drugą stronę. Nie bardzo wiedziała, co tak naprawdę pchało ją
do przodu. Pragnęła się rozwijać, kochała swoją pracę, każdy dzień stanowił dla
niej wyzwanie, ale praca to nie wszystko.
- Nie bardzo,
chyba się w tym wszystkim pogubiłem – stwierdził Charles, stukając palcami w
kierownicę. – Nic nie poszło tak, jak to sobie wyobrażałem.
- Nie
sądzisz, że wtedy byłoby nudno?
- Uważasz,
że sukcesy byłyby nudne?
- Uważam, że
brak jakiegokolwiek elementu zaskoczenia byłby nudny, skoro wszystko
przebiegałoby tak, jak to sobie zaplanowałeś. Zero spontaniczności.
- Dziwne, że
mówi to dziewczyna, która nie przywykła do spontaniczności. Niezbyt dobrze
sobie radziłaś z elementem zaskoczenia.
- Zwłaszcza
gdy uwzględniał Michaela i ciebie.
- Dlaczego
teraz to się zmieniło?
- Życie jest
krótkie, Charles, życie jest krótkie.
Komentarze
Prześlij komentarz